O BENDÓWCE

(Józef Ondrusz - GODKI ŚLĄSKIE)

Na lewym brzegu Stonawki, na granicy Karwiny, Frysztatu i Darkowa leży osada Bendówka. Składa się ona z kilkunastu domów starej daty oraz tartaku. Spośród domów osady na szczególną uwagę zasługuje największy i najdłuższy, który czyni wrażenie jakiegoś starego młyna, pomimo iż nie posiada już dzisiaj żadnych śladów swej młyńskiej przeszłości. Jest obecnie zamieszkały przez robotników tartaku.

Za jednym z okien tego domu znajduje się obraz przedstawiający starszego mężczyznę z fajką. w ustach i czapką na głowie. Przed domem zaś stoi drewniany krzyż, wzniesiony tam w roku 1820, a odnowiony w roku 1928, jak wskazuje umieszczony na nim napis łaciński. O tym obrazie i krzyżu krąży w okolicy taka oto opowieść:

Było to w czasach, kiedy pomiędzy panami i chłopami leżała głęboka przepaść nienawiści, gdyż pan był panem nie tylko ziemi, ale i ludzi, którzy od rana do nocy na tej ziemi musieli harować. W miejscach dzisiejszej Bendówki mieszkał ongiś w tamtych odległych czasach największy i najbogatszy w okolicy pan nazwiskiem Benda. Słynął on daleko-szeroko ze swego skąpstwa i okrutnej bezwzględności, z jaką tlaktował swą służbę i swych poddanych, toteż nie dziwota, że wszyscy ludzie drżeli przed nim i straszliwie go znienawidzieli. Pewnego razu w czasie żniw zwożono zboże do stodół Bendy. Okrutny pan osobiście doglądał robotników, by któryś z nich przy pracy nie marudził. Zbierało się na deszcz, toteż Benda biegał wśród żniwiarzy nagląc ich w pracy krzykiem i grubą laską, z którą się nigdy nie rozstawał.

Swą złość wylał Benda na parobku, który jego zdaniem za powoli zwoził zboże do stodoły. Wygrzmocił go swą laską, strącił z wozu i sam porwał za lejce, by jemu i innym pokazać, jak się powinno powozić. Ludzie przystanęli w pracy i patrzyli na rozwścieczonego Bendę, który mocno szarpał lejcami. Konie, nie przyzwyczajone do takiego obchodzenia się z nimi, stanęły dęba, spłoszyły się i na oślep dzikim galopem ruszyły przed siebie. Benda, nie przygotowany na to, wyleciał z fury jak z procy i wpadł do głębokiego potoka, który tuż obok płynął. Krzyczał strasznie i szamotał się rozpaczliwie w głębinie, ale wir był mocniejszy. Nim ludzie przybiegli, Benda poszedł pod wodę. Ludzie cieszyli się z śmierci okrutnika i mówili, że spotkała go słuszna kara za wszystkie jego okrucieństwa.

Niedługo po śmierci Bendy, w miejscu gdzie utonął, zaczęło straszyć. Zjawa okrutnika zachodziła ludziom w drogę i prosiła ich o pomoc.

Wystraszeni ludzie przed domem Bendy postawili wysoki drewniany krzyż. Żeby zaś wszyscy długo pamiętali marny koniec tyrana i jego pokutę za okrucieństwo, jakiś samorodny artysta namalował obraz przedstawiający Bendę. Obraz ten zamontowano oknie jego domu.a, gdzie przetrwał do dnia dzisiejszego. Pamięć okrutnego pana przetrwała pośród ludzi do czasów dzisiejszych. Chociaż nikt z ludzi nie spotkał tam żadnego stzaszydła, są jeszcze tacy, którzy boją się przechodzić późnym wieczorem lub nocą koło domu z obrazem za oknem i koło krzyża na Bendówce.


E-mail: Roman Malczyk



Karwina po naszymu
Słowniczek gwarowy